Koluszki podczas września 1939 roku

Żołnierze niemieccy na dworcu w Koluszkach

Koluszkowski węzeł kolejowy w przedwojennej Polsce stanowił bardzo ważny punkt strategiczny i logistyczny. Z tego miejsca rozchodziły się linie kolejowe w 4 kierunkach, tutaj była duża stacja osobowa o wielu torach, tuż obok była stacja towarowa Słotwiny (Koluszki Rozrządcze) o wielu bocznicach. Te czynniki umożliwiały w miarę szybki załadunek i rozładunek pociągów.

Do przewiezienia wojsk północnego zgrupowania Armii „Prusy” transportami kolejowymi Sztab Główny wyznaczył kilka linii kolejowych przebiegających przez m.in. Koluszki. Na stacjach od Skierniewic do Koluszek miały się wyładować z transportów kolejowych: trzeci rzut sztabu armii, pododdziały zabezpieczenia, 1 Grupa Operacyjna Kawalerii, 13 i 19 Dywizja Piechoty, część 39 i 44 Dywizji Piechoty, Wileńska Brygada Kawalerii, 3 Pułk Artylerii Ciężkiej, 11, 12 i 13 Dywizjon Artylerii Najcięższej, 1 i 2 Batalion Czołgów Lekkich.

27 sierpnia 1939 roku do Żakowic Starych przybywa 44 Kompania Przeciwlotniczych Karabinów Maszynowych z rozkazem zajęcia stanowisk ogniowych w rejonie Koluszek, punkt dowodzenia mieści się w Żakowicach Starych.

por. Tytus Jakubowski - dowódca 30 Baterii Motorowej Artylerii Przeciwlotniczejpor. Tytus Jakubowski - dowódca 30 Baterii Motorowej Artylerii Przeciwlotniczej

28 sierpnia do Koluszek przybywa 30 Bateria Motorowa Artylerii Przeciwlotniczej i wyładowuje się na stacji. 31 sierpnia otrzymuje rozkaz zajęcia stanowisk bojowych pomiędzy Żakowicami Starymi, a Żakowicami Nowymi (obecna ul. Armii Krajowej).

Nocą z 30 na 31 sierpnia 1939 roku w dalszym ciągu trwa wyładowywanie oddziałów na stacjach: Koluszki, Rogów, Gałków. Na tychże stacjach komendanci transportów otrzymywali od oficerów sztabu brygady komplety map i rozkazy wskazujące rejony ześrodkowania oddziałów. W nocy z 31 sierpnia na 1 września w Koluszkach i Rogowie rozładowuje się Wileńska Brygada Kawalerii. 

W czwartek 31 sierpnia 1939 roku zarządzono mobilizację powszechną – pod groźbą kary bezterminowego więzienia lub nawet kary śmierci do punktów mobilizacyjnych musiał się stawić każdy zdolny do służby wojskowej. Wiadomo już było, że wojna może wybuchnąć w każdej chwili. Pozostawało pytanie kiedy dokładnie?

Rankiem 1 września 1939 roku samoloty Luftwaffe zaatakowały infrastrukturę kolejową w obszarze węzła kolejowego, a także stacji towarowej w Słotwinach. Na koluszkowskim dworcu w tym czasie trwał rozładunek jednostek Armii „Prusy”. Tak opisuje to Edward Głowacki „Brewa”:

„...Na torach stoi kilka ostatnich transportów dla 13 i 19 dywizji, z których żołnierze rozbiegli się w różne strony. Wokół unosi się żółty, smrodliwy dym ze spalonego trotylu, z uszkodzonego żurawia tryska woda, wśród szkła z rozbitych szyb jęczą ranni. Oficerowie potracili głowy, choć wrogie samoloty już odleciały. W tej scenerii pojawił się nagle autentyczny generał, którego donośny głos zapanował nad ogólnym zamętem, a rozkazy skwapliwie wykonywane okazały się skuteczne i zbawienne. Niebawem pociągi zaczęły opuszczać niebezpieczną stację...”

Generał brygady Bronisław Pawłowicz, bo o nim tu mowa, inżynier w stopniu pułkownika w Armii Rosyjskiej w czasie I Wojny Światowej zamieszkiwał folwark Natolin (posiadłość swojej żony Heleny z Turoboyskich) od 1926 r.

gen. bryg. Bronisław Pawłowiczgen. bryg. Bronisław Pawłowicz

Pierwszy dzień wojny wspomina również Zenon Staniszewski:

Zenon Staniszewski
„1 września w lesie na odcinku od Rokicin do Koluszek nadleciały samoloty, ostrzelały pociąg z wojskiem – byli ranni. I od tego nalotu zaczęło się bombardowanie Koluszek.”

Tego dnia niemieckie lotnictwo atakowało także Składnicę Uzbrojenia nr 4 w Gałkówku oraz Zakłady Chemiczne „Nitrat” S.A. w Niewiadowie, gdzie zginął tego dnia strażnik Stefan Johan, a dwie inne osoby ciężko ranne podczas nalotu zmarły później z ran. Uszkodzono tory kolejowe na linii Koluszki – Tomaszów Mazowiecki. Fabrykę w Niewiadowie po raz pierwszy zaatakowano już o godzinie 5:35, w tym nalocie ranne zostały 3 osoby.

Warto wspomnieć, że w działaniach wojennych już od pierwszych godzin wojny wykazali się harcerze z Koluszek niosący pomoc rannym żołnierzom na stacji kolejowej w Koluszkach oraz rozdając żywność i świadczący inną pomoc. Podobnie harcerze z drużyny przy Szkole Powszechnej w Różycy – rozwozili oni żywność i amunicję pomiędzy armatami przeciwlotniczymi na polach Żakowic Starych i Nowych.

2 września nasiliły się ataki Luftwaffe na koluszkowską stację. Artyleria przeciwlotnicza stojąca na obrzeżach Koluszek (między Żakowicami Nowymi, a Żakowicami Starymi) przez pierwsze 3 dni wojny zestrzeliła 6 samolotów. Tego dnia w rejon Koluszek przybywały transporty kolejowe 1 batalionu czołgów lekkich (dowódca mjr Adam Kubin) i 81 zmotoryzowanego batalionu saperów (dowódca mjr dypl. Józef Meleniewski).

 Niemiecki Henschel Hs 126 zestrzelony w okolicach Koluszek Niemiecki Henschel Hs 126 zestrzelony w okolicach Koluszek

Batalion czołgów 7 TP był silnie bombardowany podczas rozładunku, ale nie poniósł strat. Z  ogólnego rozkazu operacyjnego nr 1 dowódcy Armii Prusy (gen. Dąb-Biernacki) wynika, że Regny były miejscem postoju dowódcy polskiej 13 Dywizji Piechoty w dniu 2 września.

Niektórzy mieszkańcy Koluszek zaczęli „uciekać na Warszawę” już pierwszego dnia wojny, ale wielu uciekało 2 i 3 września chcąc oddalić się od dworca i węzła kolejowego – głównego celu nalotów. Tak wspomina to Krystyna Zarębska – wówczas 16-letnia Koluszkowianka:

Krystyna Zarębska
„Była sobota. Co jakiś czas rozlegały się gwizdy z parowozów - to alarmy. Nie można się było zbytnio oddalać od domu, gdyż za każdym alarmującym gwizdem należało znikać z ulicy, a nie było przyjemnie w cudzej obcej sieni czekać nieraz całą godz. na odwołanie. Tak np. wyszłam na Brzezińską ( główna ulica Koluszek ) do apteki po jakieś zastępcze maseczki przeciwgazowe i po drodze spotkałam swą przyjaciółkę, również Krysię; Już byłyśmy niedaleko szkoły, gdy nagle rozległy się nad naszymi głowami strzały z karabinu maszynowego; wbiegłyśmy do pierwszego lepszego domu i znalazłyśmy się w ciemnym pokoju, gdzie kobiety trzęsły się formalnie ze strachu ( miał to być pokój uszczelniony, którego uszczelnienie polegało na zamknięciu okiennic ). Za chwilę dopiero rozległy się alarmujące gwizdki z parowozów, bo okazało się, że leciały w powietrzu niemieckie samoloty. Gdy się trochę uspokoiła strzelanina, pobiegłyśmy do mnie do domu, gdyż do Krysi trzeba było przechodzić przez most kolejowy, co nie było zbyt bezpieczne. 4 godz. upłynęły, zanim Krysia, czekając na odwołanie alarmu, mogła wrócić do siebie. To miało miejsce w drugi dzień wojny.”

2 września o godz. 11:00 Koluszki utraciły łączność telefoniczną z punktem dozorowania obrony przeciwlotniczej w Łodzi. Na skutek bombardowań w godz. 15:00 – 23:00 z Łodzią  połączeń telefonicznych nadal nie mają Niewiadów i Koluszki. 3 września o godz. 4:45 przywrócono połączenia, o godzinie 4:56 punkt kontrolny Koluszki zgłasza brak lornetek i połączeń z Regnami (w Regnach był 805 Pluton Półstały Artylerii Przeciwlotniczej).

W nocy z 2 na 3 września 1 batalion czołgów lekkich skoncentrował się w lesie koło miejscowości Regny. Rankiem 3 września dowódca 1 bczl – mjr Kubin rozpoczął 30 kilometrowe przegrupowanie batalionu do lasu koło Spały.

Czołg lekki 7 TP jw - w 1 bczl było ich 49 szt. (fot. wikipedia.org)Czołg lekki 7 TP jw - w 1 bczl było ich 49 szt. (fot. wikipedia.org)

Obecność czołgów potwierdza relacja Zenona Staniszewskiego:

Zenon Staniszewski
„Mieszkałem na ulicy 11-go listopada, a tam (bo tu był przeładunek wojska, bo tu była rampa jedna, druga) na odcinku od kościoła do ulicy Spalskiej (nie wiem jak dalej było) były postawione cysterny z benzyną. Wszedł do nas na podwórko oficer i mówi – uciekajcie stąd, bo niech tylko coś ten tego, to pół Koluszek pójdzie z dymem.”

3 września w godz. 11:00 – 11:30 na składnicę w Regnach zrzucono bomby burząc pusty magazyn amunicyjny i raniąc 6 żołnierzy z plutonu artylerii przeciwlotniczej. O godzinie 13:30 w Niewiadowie 9 samolotów niemieckich zrzuciło 11 bomb z prawej strony toru kolejowego nie zadając żadnych szkód. Według meldunku kpt. S. Zmitrowicza około godziny 18:20 przez częste i liczne naloty sieci łączności Łódź - Koluszki i Koluszki - Skarżysko Kamienna bardzo często przerywane. W tym czasie przybywał do Koluszek 43 pułk piechoty z 13 dywizji piechoty. W Koluszkach najsilniejszy nalot trwał w godz. 10:30 – 11:25, zrzucono wówczas 25 bomb, uszkodzono tory kolejowe, urządzenia stacyjne i telefony - zginęła 1 osoba. Na stacji kolejowej w Słotwinach w wyniku nalotów tego dnia również zginęła 1 osoba cywilna i 3 żołnierzy.

Ze wspomnień Krystyny Zarębskiej:

Krystyna Zarębska
„Następnym dniem była niedziela. Poszłam z Tatusiem, Dzidką i Witkiem do kościoła; w drodze powrotnej spotkałam się z pierwszymi bombami. Pamiętam ten moment doskonale: mimo alarmu szliśmy ulicą, gdy naraz zadudniła, zda się, cała ziemia; nie patrzyłam na nic, tylko biegiem puściłam się do domu; doznałam przykrego uczucia strachu. W parę godzin oglądałam ślady tych bomb, które tak mnie przestraszyły: były to dość duże 3 doły niedaleko od szkoły; jedna bomba trafiła w róg gimnazjum, ale nie było to nic groźnego. Tymczasem na naszej szkole ustawiono karabin maszynowy; jego obsługa mieszkała w suterynie. Byli to trzej żołnierze; podporucznik wprowadził się do pokoju nauczycielskiego, szalenie miły człowiek - ciekawam co z nim dzisiaj się dzieje? czy żyje w ogóle ? On to powiadamiał nas za każdym razem, kiedy trzeba było schodzić do schronu; czyniliśmy to b. często. Oprócz tej małej załogi, rozkwaterowali się w naszym gmachu młodzi pewiacy z Brzezin, którzy ochotniczo zgłosili się do wojska, a którzy pełnili jakąś służbę na stacji; niestety nie dostali jeszcze nawet karabinów, ani masek gazowych, nad czym ubolewali bardzo.”

Jedni uciekali przez pola w kierunku Lisowic, Tworzyjanek i Długiego, a także w kierunku Rogowa. Inni wykupywali żywność i przygotowywali się na spędzenie dalszych dni w rodzimej miejscowości. Przez Koluszki przewijało się wielu uciekinierów, bądź ochotników idących na pomoc Warszawie. W czasie nalotów 3 września w Koluszkach zginęła matka Janina Dzwonkowska (36 l.) i syn Jan (11 l.) pochodzący z Katarzynowa. W kolejnym nalocie tego dnia zginęły Katarzyna Kołaska (54 l.) i Józefa Kucharska (48 l.) pochodzące z Koluszek.

Od 3 września na stacji kolejowej w Koluszkach stał pociąg pancerny nr 53 „Śmiały” uzbrojony w 2 haubice 100 mm, 2 armaty 75mm i 18 karabinów maszynowych, oczekując na rozkazy.

Henryka Kapuścińska tak wspomina niedzielę 3 września:

Henryka Kapuścińska
„… Rano w niedzielę 3 września mama nie pozwoliła nam iść do kościoła. Ja poszłam do ogrodu od strony ul. Staszica i czytałam Słowackiego. Miałam 16 lat… Naraz usłyszałam syrenę ogłaszającą alarm, a także zbliżające się samoloty. Szybko wróciłam do domu. W tym momencie rozległ się przerażający huk padających bomb. Mój ojciec – Zenon Karasiński i p. Więckiewicz – nasz lokator obserwowali samoloty stojąc przed drzwiami wejściowymi do domu. Siłą impetu zostali powaleni na ziemię. Z okien wyleciały szyby, w korytarzu pełno dymu i kurzy… ale szczęśliwie nikt nie zginął ani nie był ranny. Trudno opisać szok jaki przeżyliśmy.”

Bolesław Pałygiewicz, wówczas 9-letni chłopak tak zapamiętał wydarzenia tamtego dnia:

Bolesław Pałygiewicz
„Pamiętam bombardowanie, to było w niedzielę, rano, bomby sypały się na Koluszki, przede wszystkim na stację. Wiem, że ludzie z kościoła bali się wyjść. Kilka domów zniszczono i uszkodzono, nawet do dziś są ślady, w okolicach torów były leje po bombach.”

4 września 1939 roku na koluszkowską stację przybywa pociąg pancerny nr 55 „Bartosz Głowacki” uzbrojony w 2 armaty 75 mm i 14 karabinów maszynowych. Tym samym na naszej stacji spotykają się i stoją bez rozkazów 2 pociągi pancerne. Pułkownik Ludwik Czyżewski domagał się, aby pod Rozprzę skierowano jeden z nich, niestety nie wykonano jego prośby, gdyż tory w Koluszkach były uszkodzone. W dalszym ciągu trwa rozładunek polskich oddziałów na stacji.

4 września ma miejsce bombardowanie transportów kolejowych na linii Koluszki – Rogów (w tym także transportu rannych). W dniach 4 – 5 września mają miejsce naloty bombowe na Gałkówek, Słotwiny i Koluszki, gdzie dokonywano rozładunku 13 Dywizji Piechoty. W meldunku z godziny 9 z 5 września 1939 r. komendant Bazy Łódzkiej gen. Korytowski pisał:

„Praca na węźle Koluszki uniemożliwiona z powodu bombardowania…”

Z pamiętnika Krystyny Zarębskiej:

Krystyna Zarębska
„W poniedziałek już nikt z domu od nas nie wychodził. Jak potem się dowiedzieliśmy, i tak długo stosunkowo wytrwaliśmy na miejscu: większa część mieszkańców Koluszek opuściła swe domy już w niedzielę. Częstowano nas bombami na razie tylko burzącymi. Tych padło w poniedziałek, koło 15-stu w promieniu 50m. od szkoły naszej; najwidoczniej w nią celowano. 2 z tego trafiły: jedna rozbiła mieszkanie woźnego, druga komórki w drewnianej przybudówce. My byliśmy wtedy w piwnicy...można sobie wyobrazić, co przeżywaliśmy. Dom cały się trząsł okropnie, na górze, przy karabinie maszynowym nie było naturalnie już nikogo; żołnierze siedzieli w suterynie. Nie wiem, czy przeżyłabym drugą taką chwilę; byliśmy w piwnicy sami swoi; staliśmy, obejmując się rękoma przy drzwiach, które Tatuś koniecznie chciał zaryglować, na co my, bojąc się zawalenia nie mogliśmy pozwolić; Tatuś przez to tym bardziej zdenerwowany. Stoimy więc tak i czekamy końca; z moich ust modlitwa nie schodziła... Nagle usłyszeliśmy słowo: "gaz". Rzuciliśmy się do ucieczki – przez suterynę do pracowni, gdzie mieli swoje lokum ci młodzi nieuzbrojeni żołnierze; przez okna pracowni dostałam się na zewnątrz; wyszukałam wzrokiem Mamusię, która złapała walizkę z prowiantami... Była z nami 10-letnia Zosia, moja siostra cioteczna, którą przywiózł do nas przed samą wojną wujek Brzeski, jej Tatuś; dziś jeszcze słyszę jej przeraźliwy krzyk zgrozy w suterynie i widzę jak Dzidka zatyka jej ręką usta, a sama zakłada maskę, którą dostała jako sanitariuszka... Ta właśnie Zosia przyłączyła się do nas, t. zn. Mamusi i mnie, i tak razem uciekłyśmy do lasu pobliskiego, gdzie...ukryte było wojsko nasze. Obstąpili nas żołnierze, okryli płaszczami, a my im opowiadałyśmy, co się tam dzieje, cośmy przeżyły; samoloty ciągle krążyły...naraz bu...u...u...m!! rozległo się po lesie; i znów to słowo „gaz" i widzimy jak w koło nas żołnierze maski kładą, a nam każą przyłożyć nosy do trawy...Ale, ani w jednym, ani w drugim wypadku żadnych gazów nie było: w szkole zakurzyło się trochę, bo tuż, w ogródku bomba padła, a w lesie granat spadł; widać już Niemcy zwęszyli, że wojsko się w nim ukrywa, albo walili na chybi trafi. Nie czekaliśmy na dalszy ciąg, ale czym prędzej wybiegłyśmy z lasu w pola, przed siebie, byle dalej. Zatrzymałyśmy się w końskim zębie, który doskonale nas krył przed oczyma ciekawych lotników niemieckich. Kiedy umilkł w okolicy warkot samolotów, wyszłyśmy ze swojego ukrycia i powoli wracałyśmy do domu; mogła być godz. 6-ta po południu. Gdy przyszłyśmy do celu, Tatuś już pakował nasze rzeczy, a więc pościel, ubrania spakował do jednego kufra, zapasy żywności i inne drobiazgi do walizek. Dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałyśmy K., byłą uczennicę Tatusia, która zaprosiła nas do siebie, gdyż my nie mieliśmy odwagi nocować w swojej szkole. K. mieszkała w Przanowicach, odległych od Koluszek jakieś 3 km. Skorzystaliśmy chętnie z zaproszenia i tej nocy nocowaliśmy wszyscy w skromnej izbie wiejskiej; w szkole została jednak jeszcze obsługa karabinu maszynowego. Odważni ludzie. Rano Tatuś poszedł do Koluszek, wrócił do nas w południe z dość dużym bagażem, pamiętam z tego tylko słoiki konfitur... Z dala dobiegało nas bombardowanie Koluszek i nagle ujrzeliśmy dym, unoszący się z okolicy, w którym stał nasz dom. Okazało się, że jedna bomba burząco-paląca padła na gimnazjum...gdy byłam dużo później na byłym dziedzińcu naszego gmachu szkolnego zastałam tylko gołe mury; a gdy biegałam jeszcze po korytarzach, przyglądając się egzaminom, które do ostatniego dnia przed wybuchem wojny odbywały się do klas wstępnych, nie przyszło mi do głowy, że jestem tu po raz ostatni w życiu...A nie dalej jak miesiąc temu odnawiano porządnie cały budynek wewnątrz, sprawiano wiele nowych przyrządów naukowych: wszystko poszło z dymem! Był to pierwszy obraz wojny, którego byłam świadkiem.”

5 września 1939 roku Koluszki są bombardowane kilkukrotnie – najbardziej okolice stacji kolejowej i sama stacja, będąca głównym celem Luftwaffe, uszkodzone zostają tory i zerwana łączność z Łodzią.

W nocy z 5 na 6 września mieszkańców miasta i okolic obudziły detonacje i słupy ognia. Rano okazało się, że żołnierze strzegący Głównej Składnicy Uzbrojenia nr 4 w Regnach, w obliczu zbliżających się wojsk niemieckich, wysadzili ją, aby zaopatrzenie nie dostało się w ręce wroga. Moment wysadzenia jednostki wojskowej w powietrze wspomina wiele osób.

Oto relacja Mirosława Chwiałkowskiego:

Mirosław Chwiałkowski
„…udaliśmy się do Popnia i Rewicy Królewskiej. Ukrywaliśmy się tam u pewnego gospodarza, o nazwisku Wasilewski. Pamiętam, że miał siostrę, która wraz z mężem i dwoma synami, Jurkiem i Zdziśkiem Wasilewskimi mieszkała przed wojną w Kaletniku u pana Fastyna, naszego gajowego. Poza nami było tam wielu innych ludzi. Gdy poszliśmy spać do stodoły, a było już ciemno, kładąc się na sianie wyłożonym na klepisku dojrzałem śpiących obok moich dwóch żydowskich kolegów. W nocy, w jednostce wojskowej w Regnach, która leżała w bliskiej odległości od Rewicy, a dzielił nas jedynie las, zdetonowano ładunki wybuchowe. Było to działanie zamierzone, mające na celu zniszczenie całego zaplecza wojskowego, ponieważ front był coraz bliżej. Huk był tak potężny, że w domach wyleciały w powietrze szyby i dachówki z dachów pospadały. W stodole, w której spaliśmy, świeżo zmagazynowane zboże pospadało nam śpiącym na głowy.”

Krystyna Wiśniewska tak zapamiętała tą noc:

Krystyna Wiśniewska
„Pamiętam jeszcze, że gdy zbliżali się Niemcy, mieszkałam koło Regien i tam właśnie Polacy wysadzali jednostkę wojskową, to znaczy magazyny z bronią, z żywnością. Chodziło o to żeby Niemcy, którzy tam dotrą nic tam nie zastali, żeby nie mogli się zaopatrzyć.”

Wysadzenie jednostki w Regnach wspomina również, ukrywająca się wówczas w Leosinie, Maria Wiśniewska:

Maria Wiśniewska
„Jak tylko te miny wysadzali w Regnach to jiii…iii...wach, widno, całą drogę było widać, aż się wszystko trzęsło, w tym starym domu na Leosinie szyby się trzęsły, wszystko było widać jak te wybuchy były okropne.”

Wszystko co się działo w okolicy wskazywało, że polskie wojsko jest w odwrocie, a niemieckie wciąż posuwa się naprzód.

Oto fragment pamiętnika Krystyny Zarębskiej, przebywającej wówczas w Przanowicach:

Krystyna Zarębska
„Była środa...6-ty dzień wojny. Tatuś był znów w szkole: nie zastał tam już nikogo i na ulicach koluszkowskich pusto i głucho... Po za tym spokój. Siedzimy sobie na wsi, jak u P. Boga za piecem. Nad wieczorem dobiegają nas wieści, że Niemcy są tuż, tuż...wreszcie słyszymy turkot wozów pancernych, posuwających się po szosie biegnącej do Brzezin. Niemcy, czy nasi...? Nie, to jeszcze nie Niemcy - ale czy jutro już ich tu nie będzie? Mamy 3 rowery ( 2 własne, a 1-zdobyty przez Tatusia, który go znalazł w opustoszałej szkole ) i pewno ze 4 walizki wypełnione żywnością, odzieżą, ważniejszymi dokumentami. Ładujemy je na rowery i ruszamy przed siebie, nie chcemy tu spotkać się z Niemcami. Idziemy wszyscy na Warszawę, nas pięcioro jest i ta dziesięcioletnia Zosia idzie też; spodziewamy się, że jej rodzice są w Puszczy Mariańskiej, do której wujek, leśniczy dostał w sierpniu przeniesienie. A więc Puszcza Mariańska to nasz cel. Przechodzimy przez Koluszki, gdy jest już zupełnie ciemno. Nie spotykamy prawie nikogo; na Brzezińskiej pod nogami moc szkła: to szyby stłuczone. Chcemy się dostać na jakiś pociąg: na stacji pusto... Jakiż straszny widok! Strach mnie przejmuje; nie oglądając się za siebie z lekkim sercem opuszczamy Koluszki. Nie myślałam zupełnie o tym, że mogę tu więcej nie wrócić, ani nie wybrałam ze swoich szpargałów to, co miałam najdroższego licząc się z tym, że wróciwszy zastanę wszystko w domu tak, jak zostawiłam. Jakże miałam potem tej bezmyślności żałować!"

Żołnierze niemieccy na dworcu w Koluszkach - zdjęcie opisane datą 6 września 1939 roku.Żołnierze niemieccy na dworcu w Koluszkach - zdjęcie opisane datą 6 września 1939 roku.

Około południa 6 września 1939 roku żołnierze niemieccy z 10 Armii zajmują Koluszki i idą dalej w kierunku Jeżowa. Tym samym kończy się u nas kampania wrześniowa, a zaczyna się okres 5 letniej okupacji. 

Adrian Kut

Bibliografia:

  1. Apoloniusz Zawilski, Bitwy Polskiego Września, Kraków 2009,
  2. Andrzej Wesołowski (red.), Polska Obrona Przeciwlotnicza Tomy 3/1, 3/2, 3/3, 3/4, Warszawa 2012-2013,
  3. Marian Kopczewski, Polska Obrona Przeciwlotnicza w latach 1920 – 1939, Pruszków 1996,
  4. Paweł Goździński, 8 – 10 września 1939, Łódź 2009,
  5. Zofia Kladzińska, Dzieje Koluszek, Koluszki 2006,
  6. Jan Wróblewski, Armia Prusy, Warszawa 1986,
  7. Jan Wróblewski, Armia Łódź, Warszawa 1975,
  8. Krystyna Zarębska, Pamiętnik Wojna zastała mnie w 16-tym roku życia…, Łódź 1998,
  9. Wspomnienia Krystyny Wiśniewskiej z 3 kwietnia 2012 r.,
  10. Wspomnienia Marii Wiśniewskiej z 17 kwietnia 2012 r.,
  11. Wspomnienia Henryki Kapuścińskiej z 21 kwietnia 2012 r.,
  12. Wspomnienia Zenona Staniszewskiego z 23 kwietnia 2012 r.,
  13. Wspomnienia Bolesława Pałygiewicza z 27 lutego 2014 r.,
  14. Wspomnienia Mirosława Chwiałkowskiego z 25 lutego 2015 r., 30 lipca 2015 r. i 14 sierpnia 2015 roku.